Drodzy bracia, dzień dobry!
Witam was na zakończenie XVIII Kapituły Generalnej. Pozdrawiam o. Jana Pelczarskiego, ponownie wybranego Przełożonego Generalnego - dobrze się spisałeś, że zostałeś ponownie wybrany!- ; Pozdrawiam radnych, was wszystkich tu obecnych i całą «Rodzinę Józeficko Marelliańską»: siostry, świeckich i młodzież. Jak wiecie, moja rodzina również ma pochodzenie Asti. Mamy wspólne korzenie na tej ziemi piemonckiej, w której urodził się wasz założyciel, św. Józef Marello.
Piękna kraina, która obfituje w dobre wino... Piękna ziemia! Jako drogowskaz w waszej pracy kapitulnej wybraliście słowa św. Pawła skierowane do Tymoteusza: «Przypominam ci, abyś na nowo rozpalił dar Boży, który jest w tobie» (2 Tm 1, 6). Są to wymagające słowa, w których uznajecie się za beneficjentów daru – świętości Założyciela, charyzmatu i historii waszego Zgromadzenia – i zobowiązujecie się do przyjęcia na siebie odpowiedzialności, która z nich wynika: strzeżenia i wydawania owoców z otrzymanych talentów, poprzez służbę braciom.
I te dwie postawy – wdzięczność i odpowiedzialność – dobrze przypomina postać św. Józefa, Stróża Świętej Rodziny, który jest wzorem, inspiratorem i orędownikiem waszego Zgromadzenia. Pragnę zatem podkreślić trzy wymiary życia Józefa z Nazaretu, które wydają mi się ważne także dla waszego życia zakonnego i dla posługi, jaką pełnicie
w Kościele: ukrycie, ojcostwo i troska o najmniejszych.
Po pierwsze: ukrycie się. Św. Józef Marello podsumował tę wartość mottem: "Kartuzi w domu, a apostołowie poza domem" – jest to piękna dewiza, nie wiedziałem o tym, kiedy to przeczytałam, uderzyło mnie piękne podsumowanie - i to jest bardzo ważne. Jest ona przede wszystkim dla was, abyście umieli zakorzenić wasze życie wiary i waszą konsekrację zakonną w codziennym «byciu» z Jezusem. Nie oszukujmy samych siebie: bez Niego nie stoimy, nikt z nas. Każdy ma swoje słabości i bez Pana, który nas wspiera, nie bylibyśmy w stanie przetrwać. Dlatego zachęcam was, abyście zawsze pielęgnowali intensywne życie modlitwy – «intensywne» to może zbyt mocny przymiotnik: dobre życie modlitwy, to, że nie opuszczajcie go – poprzez uczestnictwo w sakramentach, słuchanie i rozważanie Słowa Bożego, adorację eucharystyczną, zarówno osobistą, jak i wspólnotową. I w tym miejscu chcę podkreślić: czasami zaniedbujemy adorację, modlitwę adoracji, milczenie przed Panem, czasami trochę nudno jest adorować w ciszy...
Wszyscy powinniśmy to czynić, ale szczególnie zakonnicy. Przede wszystkim w ten sposób św. Józef odpowiedział na ogromny dar, jakim jest to, że sam Syn Boży stał się człowiekiem w jego domu: będąc z Nim, słuchając Go, rozmawiając z Nim i dzieląc z Nim życie codzienne. Pamiętajmy: bez Jezusa nie możemy się ostać! W tej chwili proszę wszystkich, aby pomyśleli o swoich grzechach: wszyscy jesteśmy grzesznikami. Pomyśl teraz o swoich grzechach i zobacz, że kiedy popadłeś w grzech, to dlatego, że nie byłeś blisko Pana. Zawsze tak jest. Ci, którzy są blisko Pana, natychmiast lgną i nie upadają. Bliskość Pana! A wszystko to będzie miało również pozytywny wpływ na wasze apostolstwo, zwłaszcza na tę misję, która charakteryzuje was jako «apostołów młodzieży». Młodzi nie potrzebują nas: oni potrzebują Boga! A im bardziej żyjemy w Jego obecności, tym bardziej jesteśmy w stanie pomóc im w spotkaniu z Nim, bez bezużytecznego protagonizmu, mając na uwadze jedynie ich zbawienie i pełne szczęście. Nasza młodzież – ale tak naprawdę my wszyscy – żyje i żyjemy w świecie zewnętrznym, w którym liczy się to, by się pokazać, by osiągnąć konsensus, by zdobywać coraz to nowe doświadczenia. Ale życie prowadzone całkowicie "na zewnątrz" pozostawia pustkę w środku, jak ci, którzy spędzają cały swój czas na ulicy i pozwalają, aby ich dom popadł w ruinę z powodu braku troski i miłości. Sprawcie, aby wasze serca, wasze wspólnoty, wasze domy zakonne były miejscami, w których będziecie mogli odczuwać i dzielić się ciepłem zażyłości z Bogiem i z braćmi i siostrami; w której, jak mówił św. Jan Paweł II, «zbawienie, które dokonuje się poprzez człowieczeństwo Jezusa, urzeczywistnia się w gestach, które wpisują się w codzienne życie rodziny» (adhortacja apostolska Evangelii gaudium, 10). Redemptoris Custos, 8).
Tak też stało się ze św. Józefem. Po drugie: ojcostwo. W tym kontekście bardzo znaczące są słowa, które św. Józef Marello napisał do ks. Stefano Delaude'a: «Uboga młodzież, zbyt opuszczona i krytykowana, biedne dorastające pokolenie, zbyt pozostawione samym sobie!» (List 31, 20 lutego 1869). Tu można poczuć serce ojca, który wzrusza się pięknem swoich dzieci, upokorzony obojętnością i bezinteresownością tych, którzy powinni im pomóc dać z siebie to, co najlepsze. I w tym samym liście pisze dalej, zastanawiając się, jak niesprawiedliwa i bezpłodna jest postawa tych, którzy wówczas ci młodzi ludzie, opuszczeni i zdezorientowani, ograniczają się do ich krytyki. I tak jest do dziś. Święty biskup mówi o «niewłaściwej wielkoduszności», o «źle ukierunkowanych uczuciach» (por. tamże), to znaczy, że ukazuje, iż dostrzega w młodych ludziach wielki potencjał dobra, które tylko czeka, aby rozkwitnąć i przynieść owoce, jeśli będzie wspierane i towarzyszyć im mądrzy, cierpliwi i wielkoduszni przewodnicy. I chce, abyście byli tacy, wrażliwi na integralne dobro ludzi młodych, konkretnie obecni u ich boku i ich rodzin, eksperci w sztuce maieutycznej dobrych formatorów, mądrze szanujący czasy i możliwości każdego z nich. Bracia, jest to zadanie wielkie, męczące, ale nieodzowne, zawsze, a zwłaszcza w naszych czasach (cf. Christus vivit, 75).
I wreszcie, po ojcostwie, uwaga na ostatnie. Jedną z rzeczy, która uderza w świętym mężu Maryi, jest wielkoduszna wiara, z jaką przyjął w swoim domu i w swoim życiu Boga, który wbrew wszelkim oczekiwaniom ukazał się u Jego drzwi, w synu kruchej dziewczyny, pozbawionej jakiejkolwiek możliwości oskarżenia. Nie istniało żadne prawo, którego Maryja i Jej Dzieciątko mogliby po ludzku domagać się przed świętym Patriarchą, z wyjątkiem Obecności, którą tylko wiara mogła uznać i przyjąć z radością miłość. A Józef był w stanie uczynić ten krok: rozpoznał rzeczywistą obecność Boga w ich ubóstwie i uczynił ją swoją, co więcej, zjednoczył ją ze swoim życiem. Bo to jest nasze powitanie dla najmniejszych. Nie chodzi o to, by w paternalistyczny sposób pochylić się nad ich rzekomą "niższością", ale o to, by dzielić z nimi nasze własne ubóstwo. Uczy nas to, że Bóg staje się ubogi (por. Flp 2, 5-11); Tego uczył was św. Józef Marello, rezerwując w swoim sercu jako pasterza bardzo szczególne miejsce dla dzieci najbardziej problematycznych, dla «młodzieży ubogiej», jak lubił mawiać, i do tego wzywa nas Pan także dzisiaj.
Drodzy bracia, chciałem podzielić się z wami tymi pomysłami na waszą drogę. Dziękuję za to, co robicie w Kościele i w społeczeństwie, dziękuję za waszą posługę! Kontynuujcie tę hojność. Modlę się za was i błogosławię was. I proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie. I chciałabym Wam powiedzieć coś, co mnie rozśmiesza. Mam obraz św. Józefa śpiącego w moim pokoju, ale mówi się, że w swoim życiu Józef nie mógł spać, cierpiał na bezsenność, bo za każdym razem, gdy zasypiał, zmieniały się jego życie! To jest poza protokołem! Człowiek, który pozwala, by jego życie zmieniło się: jest to dla mnie bardzo ważna informacja, pozwolić się zmieniać dla Boga.